Zawód: Programista – recenzja

Maciej Aniserowicz to osoba dość polaryzująca w szeroko rozumianym polskim światku IT. Przeglądając internet można spotkać zarówno wpisy charakteryzujące go jako idola, cel do naśladowania i programistę-wymiatacza, jak i nietechnicznego coacha sprzedającego fantazję nowicjuszom (lub pre-nowicjuszom) marzącym o wysokich zarobkach związanych z branżą.

Jego wydana pod koniec 2017 r. książka również otrzymała wiele dość skrajnych opinii. Niektórzy oceniają ją na 10/10 i piszą, że jest to “Flaszka Many dla Java/Python/Ada Wizardów“. Inni zaś dają 2/10, pisząc że żałują zakupu. W tym wpisie przedstawię moją opinię na temat tej pozycji.

OkładkaZawód: Programista – okładka

Zaczynając lekturę nie do końca wiedziałem czego się spodziewać. Zakupu (50zł) dokonałem w przedsprzedaży nie patrząc na dostępny spis treści. Sama książka promowana jest jako “wszystko, czego potrzebuje świadomy developer” i kierowana do każdego: od seniorów aż do osób spoglądających z zewnątrz na branżę.

Papierowa edycja wydana jest bardzo solidnie – jakiekolwiek stereotypy dotyczące selfpublishingu nie mają tutaj zastosowania. Miło trzyma się ją w rękach; okładka ma bardzo wygodną w moim mniemaniu twardość – nie jest kompletnie miękka, ale nie przeszkadza w czytaniu – a papier ma odpowiednią grubość. Łyżką dziegciu jest zastosowanie małej czcionki i relatywnie ogromnych odstępów między wierszami. Znacząco uprzykrzyło mi to czytanie, nawet gdy się już przyzwyczaiłem:

wnętrzeZawód: Programista – wnętrze

Treść pisana jest w charakterystycznym dla autora trochę bombastycznym, trochę wodolejnym stylu z zauważalną nutką coachingu. Inaczej mówiąc: zgodnie ze stylem znanym z jego bloga, podcastów, vlogów itd. Nie przypada mi to zbytnio do gustu, ale daję punkty za konsekwencję – np. czytając bloga wiadomo czego się spodziewać po książce.

Niestety, połączenie ww. stylu i dużych interlinii spowodowało, że w książce jest zaskakująco mało treści w treści. Dość powiedzieć, że przez całość przebrnąłem w niecały jeden wieczór, niespecjalnie się przy tym śpiesząc.

Sama treść to usystematyzowana i przeredagowana/napisana od nowa zawartość bloga, podcastów, vlogów i innych mediów autora. W związku z tym nie ma tu właściwie żadnych informacji technicznych. Jest za to sensownie podzielony na rozdziały zbiór przemyśleń autora na temat branży, opis samej branży oraz przedstawione w apodyktyczno-coachowskim tonie rady dotyczące samorozwoju.

Merytorycznie nie mam co do zawartej w książce treści wiele do zarzucenia: przemyślenia autora są sensowne i w zdecydowanej większości się z nimi zgadzam, a gdy tak nie jest, to dotyczy to raczej drobnostek. Np. stwierdzenie, że lepiej budzić się o piątej rano i klepać swoje projekty przed pracą niż zarywać nockę, lub że w CV powinno zamieszczać się zdjęcia. Książka zawiera też jedno z moich ulubionych stwierdzeń popularyzowanych przez M. Aniserowicza (nie wiem, czy mogę przypisać mu autorstwo):

Juniorem jest także programista robiący dokładnie te same zadania przez dekadę;
taki programista nie ma dziesięciu lat doświadczenia, tylko jeden rok powtórzony dziesięciokrotnie!

Niestety, sam dobór treści każe powątpiewać w stwierdzenie, że jest to “wszystko, czego potrzebuje świadomy developer“. Choć poruszone zostało szerokie spektrum tematów, żaden nie został zgłębiony. Moje odczucie jest takie, że z książki nie wyniosłem nic (ponieważ już tę wiedzę posiadałem; nie dlatego, że jest bezwartościowa). Uważam też, że osoba mająca kilka miesięcy – rok doświadczenia również uzna książkę za niezawierającą żadnych nowych treści, z ewentualnym wyłączeniem rozdziału o freelancerce/b2b. Wobec tego, polecanie tej pozycji ludziom z doświadczeniem uważam co najmniej za naciąganie.

Z drugiej strony, czytelnicy z doświadczeniem mniejszym niż wymienione lub bez żadnego mogą potraktować Zawód: Programista jako wspaniałą skarbnicę podstawowej wiedzy o branży. Na stronie książki autor pisze “Sam chciałbym ją przeczytać 15 lat temu. Bardzo“. W pełni się z tym stwierdzeniem zgadzam: gdybym mógł sobie podarować tę książkę 10-12 lat temu, to straciłbym znacząco mniej czasu na poznawanie tych prawd poprzez powtarzane wkładanie ręki do ognia.

Podsumowanie

Choć ładnie wydana, jest to najmniej techniczna książka o programowaniu jaką dane mi było trzymać w rękach. Uważam, że pozycję tę należy rozpatrywać z dwóch perspektyw:

  • Dla nowicjuszy jest to świetne kompendium wartościowej wiedzy na temat branży IT oraz rozwoju osobistego w tejże branży, usystematyzowane przez programistę z potwierdzonym doświadczeniem. Można je nabyć za zaledwie 50zł. Bardzo bym chciał zmienić przeszłość przeczytać tę książkę 10-12 lat temu, gdy zaczynałem. Nowicjuszom: bardzo polecam.
  • Osoby z trochę większym doświadczeniem nie mają po co po tę książkę sięgać – choć cena jest niewielka, jest to wciąż zmarnowany pieniądz, a samo im jej polecenie uznaję co najmniej za naciąganie. Ewentualnie można to potraktować jako finansowe wsparcie autora w ramach podziękowania za twórczość, ale do tego również może służyć Patronite. Innym: nie.

5 thoughts on “Zawód: Programista – recenzja

  1. Zgadzam się z Twoim punktem widzenia. Z mojego punktu widzenia (czytałem tylko urywki) tak książka byłaby stratą pieniędzy. Gdybym ją dostał w 2008 roku, to prawdopodobnie uznałbym ją za przydatną. Lecz wtedy były inne realia.

  2. Bardzo dobra recenzja. Może faktycznie książka nie wniesie za wiele do życia prawdziwie doświadczonych programistów, ale może pomóc obudzić się tym “juniorom z 10-letnim stażem”.

    1. Pytanie, czy muszą się budzić? Skoro robią 10 lat coś i im to pasuje i rynkowi to pasuje, to czy jest powód, żeby to zmieniać?

      1. Problem jest taki, że po 15 latach pisania w Delphi, gdy firma padnie to wiedza takiego programisty będzie prawdopodobnie do niczego nieprzydatna. Ale nic na siłę 😉

        1. Jeśli ktoś pisze 15 lat tylko w Delphi, to rzecczywiście nie ma dla niego ratunku, chyba że jest typu “zdolny ale leń” i, zmuszony okolicznościami, da radę przestawić się na inne języki, technologie.
          Osobiście nie znam żadnego programisty piszącego tylko w jednym języku. Nawet, jeśli któryś dominuje np. w 80%, to jest conajmniej kilka innych w użyciu.

Leave a Reply

Your email address will not be published.